Anioły i apokalipsa to moje dwa ulubione motywy, które zawsze namiętnie czytam i poszukuję. Jednak muszę przyznać, że rzadko są one dobrze opisane. W końcu trafiłam na serię która idealnie zapełniła ta lukę. Susann EE w Angelfall zabiera nas do upadłego, zniszczonego świata zdominowanego przez anioły, gangi i grupy przestępcze. Za taki stan naszej planety odpowiadają właśnie skrzydlate istoty, które z niewiadomych przyczyn zdewastowały Ziemię. Pytania dlaczego? Jaki jest plan? Co będzie dalej? Czyj to był rozkaz? Przewijają się one tak naprawdę przez całą serię i towarzyszą bohaterom.
Właśnie ta mroczna, zimna konstrukcja świata najbardziej przypadła mi do gustu, ponieważ była niezwykle konsekwentnie realizowana przez wszystkie części. Momentami czytając książkę miałam wrażenie że ten świat jest odhumanizowany, dziki i bardzo brutalny i przejawia się to na wielu płaszczyznach. Począwszy od najważniejszej, podstawowej instytucji społecznej takiej jak rodzina. Świetna widzimy to na przykładzie Penrynn. Główna bohaterka, która sama jest nastolatką musi opiekować się niepełnosprawną siostrą i matką. I właśnie tutaj pojawił się jeden z najmroczniejszych i makabrycznych wątków tej powieści, tak rzadki dla tego gatunku. Mianowicie związany z Paige i eksperymentami na dzieciach, motyw ten był dość wstrząsający i jednocześnie tylko podkreślał jak bardzo ten świat a właściwie istoty go zamieszkujące są nieprzyjazne dla ludzi. Również ludzie przedstawieni w powieści są okrutni, bezwzględni i bezlitośni, to najczęściej przestępcy, kryminaliści, bądź członkowie grup paramilitarnych. Oprócz tego są oczywiście anioły budzące przestrach, przerażenie i uczucia tożsame z tymi jakie budzą najeźdźcy wśród ludów okupowanych.
W tym całym chaosie rozgrywa się osobisty dramat Penrynn, której niepełnosprawna siostra zostaje porwana przez anioła i w wyniku splotu wydarzeń musi współpracować z Raffeem aniołem któremu odcięto skrzydła. Główni bohaterowie są również mocnym punktem tej serii, Penrynn jest jedną z niewielu bohaterek YA którą naprawdę polubiłam. Mocno dojrzała jak na swój wiek z uwagi na swoją sytuację rodzinną, z ciętym humorem, pragmatyczna i lojalna. Jej relacja z Raffem jest naprawdę świetnie wyważona, powoli się rozwija od przysłowiowych enemies to lovers;) To jedna z najlepszych książek o aniołach jakie czytałam ;)